W. Kotarbiński „Wieńczenie poety”

gallery_(7)

gallery_(7)

gallery_(7)

Aby odnaleźć nasz eksponat należy udać się do jednej z łazienek pałacu kozłowieckiego. Wbrew pozorom, nie chodzi o obiekt związany z poranną toaletą, ale obraz. Zanim jednak przedstawimy dzieło i jego twórcę, poświęćmy parę chwil na przedstawienie opisu jednej z łazienek z czasów „rządów na Kozłówce” pierwszego ordynata tego majątku, Konstantego Zamoyskiego. W pamiętnikach Zygmunta Kamińskiego „Dzieje życia w pogoni za sztuką” prezentuje się ona następująco: urządzeniem tego pomieszczenia [Konstanty Zamoyski] lubił popisywać się przed gośćmi. Spory, o kształcie wydłużonym pokój z pięknym widokiem na park, kazał wybić kosztownym adamaszkiem liońskim koloru stalowoniebieskiego. Ściany polecił zawiesić zamawianymi w Paryżu olejnymi kopiami najsłynniejszych akademickich „pompierów” z Salonów paryskich końca XIX w. Wszystkie te obrazy w kosztownych ramach złoconych przedstawiały starannie – z akcentem świadomej ironii – dobrane nagości kobiece, typu bardziej słodko-ckliwego, cukierkowego (…) Właściwe urządzenie, z godnie z przeznaczeniem pomieszczenia funkcjonalnie niezbędne, tronowało w głębi…

Stawiamy zatem na nagość, o ile współcześni zadowolą się odkrytymi: karkiem i ramieniem. Dzieło Wilhelma Kotarbińskiego „Wieńczenie poety” przedstawia dwie kobiety na tle muru, pokrytego u góry kwitnącą roślinnością. Siedząca na pierwszym planie brunetka (odsłaniająca ramię), jest ubrana w białą tunikę. Podobnie prezentuje się stojąca obok kamiennego popiersia blondynka, zajęta przystrajaniem pomnika wieńcem z kwiatów. To właśnie rośliny (w wieńcu, koszu, na kolanach jednej z kobiet oraz we włosach obydwu sportretowanych piękności) dodają barw dziełu, utrzymanemu w szarościach i bielach.

Z sygnatury znajdującej się w prawym dolnym rogu obrazu wiemy, że powstał on w Rzymie w roku 1881. Kim był jego autor? Wilhelm Kotarbiński (1848–1921), jeden z ulubionych malarzy cara Mikołaja II, był synem polskiego szlachcica, Aleksandra Kotarbińskiego, (rachmistrza Radziwiłłów w dobrach nieborowskich). Przez wielu krytyków był uważany za artystę rosyjskiego. Powód? Kotarbiński przez ponad 30 lat tworzył na terenach Imperium i tam jego prace cieszyły się największą popularnością. Kotarbiński miał talent plastyczny, który szlifował pod okiem Rafała Hadziewicza w Klasie Rysunkowej (dawna Szkoła Sztuk Pięknych) w Warszawie. Kiedy na drodze do zdobywania wiedzy stanął ojciec, Wilhelm, pożyczywszy pieniądze od swojego wuja, pojechał na studia do Rzymu.

Edukacja w Akademii Świętego Łukasza nie była usłana różami. Kotarbiński klepał biedę. Początkującemu artyście pomogli bracia Aleksander i Piotr Swierdomscy, którzy zatrudnili go we własnej pracowni. W okresie włoskim Kotarbińskiego (1871–1888) powstają dzieła inspirowane tematyką biblijną i antykiem, podporządkowane kanonom malarstwa akademickiego. Z tego też okresu pochodzi obraz, znajdujący się w zbiorach Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. Ówczesny krytyk sztuki i malarz, Henryk Piątkowski, pisze o dziełach Kotarbińskiego następująco: Świat przedstawia mu się w postaci plam kolorowych, bardzo barwnych, w harmonijną zlewających się gamę. Wyszukane tony, łagodnie jednoczące się w artystyczną całość, może zbyt fantastyczną gazą osłaniają rzeczywistość. Warto dodać, że wyidealizowane postacie rzymskich patrycjuszek, podobne do tych z obrazu kozłowieckiego, będą powielane na innych obrazach tego artysty.

W czasie pobytu we Włoszech Kotarbiński zaprzyjaźnił się z innym znany malarzem polskim, Henrykiem Siemiradzkim. Dzięki znajomościom ze Swierdomskimi Wilhelm Kotarbiński dostaje zamówienie na współwykonanie fresków w soborze św. Włodzimierza w Kijowie. Od tego czasu jego kariera toczy się błyskawicznie – zlecenia będą dotyczyć nie tylko wykonania obrazów, ale także panneaux i fresków w świątyniach oraz w prywatnych domach bogatych rosyjskich arystokratów. Po śmierci Kotarbińskiego jego dzieła popadły na blisko sto lat w zapomnienie. Zainteresowanie nimi powróciło współcześnie. Dwa lata temu na jednej z aukcji dzieł sztuki obraz „Sielanka włoska” z bliźniaczym motywem antycznych patrycjuszek został sprzedany za 110 tysięcy złotych. Najwyższą cenę – ponad 750 tysięcy złotych uzyskał obraz „Nimfa wodna”, sprzedany w roku 2007 kolekcjonerowi prywatnemu.

Alert Systemowy