- Strona główna
- Wydarzenia
- Huśtawki, humory i hormony. Jak przetrwać najbardziej przygnębiający poniedziałek w 2023 roku
Huśtawki, humory i hormony. Jak przetrwać najbardziej przygnębiający poniedziałek w 2023 roku
1. Pudełko po słodyczach (fragment) „Zjednoczeni Cukiernicy Warszawscy”, Lublin, lata 20. XX wieku; karton, papier ozdobny, brokat, nr inw. MPK/V/752
Gdy w 2005 roku brytyjski psycholog Cliff Arnall wyznaczył za pomocą wzoru matematycznego Blue Monday, czyli najbardziej przygnębiający poniedziałek roku, uwzględnił trudne do sumowania i przemnożenia dane: pogodę, czas, zadłużenie, wynagrodzenie miesięczne, realizację postanowień noworocznych i motywację do działania. Według dość specyficznego algorytmu obliczono, że 16 stycznia 2023 przypada właśnie jeden z tych przykrych poniedziałków. A może poszukać remedium?
Chcąc walczyć ze zdecydowanym spadkiem nastroju można pokusić się o receptury popularne dawniej, zwłaszcza że często tęsknimy za minionym wzdychając: „kiedyś było lepiej”. Półki starych bibliotek uginają się od poradników i encyklopedycznych wskazań. Wiele autorytetów opierało się na dokonaniach Galena (żyjący w II wieku n. e., rzymski anatom, filozof badacz a przede wszystkim lekarz), który objaśniał, że dobry nastrój i zdrowie gwarantuje równowaga „humorów”, których, według badacza, było cztery: krew, flegma, czarna i żółta żółć. Ich zastoje zanieczyszczały organizm dając początek wielu dolegliwościom. Zdrowotne niedyspozycje można było więc wyleczyć stosując flebotomię (upuszczanie krwi), prowokując wymioty lub serwując środki moczopędne. Jako uzupełnienie poziomu płynów zalecano czerwone wino. Mimo wszystko raczej mało zachęcające.
Warto przenieść się w czasie, by odszukać przyjemniejsze sposoby na „humory”. Otóż w XVI wieku w Europie pojawiło się kakao. Początkowo pijano czekoladowy napar tylko w zamożnych domach, w wersji gorzkiej, z czasem modyfikując jego smak za pomocą cukru. Gdy w jednej z belgijskich aptek zauważono, że chętniej przyjmowano lekarstwa, gdy specyfiki pokrywano cienką warstwą czekolady, rozszerzono ofertę o czekoladki z kremowym nadzieniem. Przyjemność wyniesiono na wyższy poziom, gdy we Francji czekoladę zaserwowano w postaci pralin. Nazwę, początkowo „praslin”, zawdzięczamy nazwisku księcia Plessis-Praslin. Na jego właśnie cześć, jako gościa wersalskiego dworu, w 1671 roku wytworny kucharz Clément Lassagne miał przygotować kandyzowane orzechy i owoce oblane czekoladą. Inspiracją do stworzenia pralin, wedle jednej z wersji historii, miały być pracujące w kuchni dzieci. Ponieważ mogły liczyć jedynie na resztki smakołyków, łączyły pozostające po przygotowaniach okruszki i formowały mały słodki kęs. Lassagne kilka lat później założył wytwórnię pralin w Montargis, która, gdy minęły lata jej świetności z czasem odeszła w zapomnienie. W 1902 roku kolejny właściciel wznowił jej działalność jako Mazet de Montargis, wykorzystując w tworzeniu pralin również dawne receptury.
Znane są różne wersje historii i legend o powstaniu tych smakołyków. Tak czy inaczej kolejne lata poszerzały znacznie grono fascynatów czekoladek. Czekoladę serwował zarówno Casanova, jak i markiz de Sade. Opisy ucztowania w romantycznych historiach często określały czekoladę jako afrodyzjak. Słodycz stała się „substytutem miłości”, łączono przyjemność jej smakowania z tą, jaką odczuwano podczas zakochania. Naukowo tę obserwację potwierdzono w latach 70. XX wieku, gdy „błogostan”, czyli endorfiny (hormony szczęścia) przedstawiono w postaci chemicznej struktury. Bodźcem do ich wydzielania, jak wykazano, może być zarówno czekolada, miłość, ekstaza cielesna, bieganie albo akupunktura. Mówiąc krótko – czekolada najszybciej wzbudzi molekuły emocji.
Czekoladki serwowane były w bombonierach z kunsztownie dekorowanej porcelany, w aksamitem wybitych puzdrach, na bibułkowych „pierzynkach” i w papierowych papilotkach. Obdarowywano nimi chcąc wyrazić sentyment, a wytwórcy, bacznie obserwując potrzeby klienteli i modę, dbali o odpowiednie dekoracje opakowań. Zamieszczano na pudełkach znak firmowy lub nazwę. Niestety, nie zawsze.
Wśród wielu pamiątek codziennego życia w pałacu kozłowieckim znajdziemy rachunki za czekoladę kupowaną w pobliskim Lubartowie, a w przestrzeni ekspozycji również bombonierki i naczynia do przyrządzania i podawania kakao i czekolady. Efektowne opakowania po zjedzonych słodyczach stawały się często szkatułkami na sentymentalne skarby. Przechowywano w nich listy, zdjęcia czy niewielkie przedmioty. W zbiorach Muzeum Zamoyskich są dwa ozdobne pudełka po słodkościach. Stanowią pamiątki po Stanisławie i Saturninie Ładziakach, będących na służbie u Adama Zamoyskiego do końca jego pobytu w Kozłówce. Zostały podarowane Muzeum Zamoyskich w Kozłówce w 2009 roku.
Jedno z pudełek zdradza o swej historii więcej. To opakowanie wyrobów „Zjednoczonych Cukierników Warszawskich w Lublinie”. W okresie międzywojennym przy ulicy Krakowskie Przedmieście pod numerem 56 prowadzili cukiernię dwaj wspólnicy: Edward Szulecki i Bolesław Trzciński. Miejsce znane było już od 1900 roku, kiedy cukiernię z bilardami otworzył tam Władysław Rutkowski. Pomimo zmiany właścicieli, popularna nazwa „Rutek” przetrwała do 1939 roku. Niech zrecenzuje klimat tego miejsca jeden z tekstów prasowych z roku 1938:
„Nie ma bez wątpienia w Lublinie ludzi, którzy by nie znali Cukierni „Zjednoczeni Cukiernicy Warszawscy” (Krakowskie Przedmieście 56) tradycyjnie nazywanym „Rutkowskim”. Nawet przejezdnym, bawiącym w Lublinie zaledwie parę godzin, pozostaje w pamięci okazale przedstawiający się lokal z charakterystyczną werandą, będącą ulubionym, reprezentacyjnym niejako miejscem spotkań dla całego kulturalnego Lublina. Wśród stałych mieszkańców naszego miasta cukiernia „Zjednoczonych Cukierników Warszawskich” słynie niejako z wyśmienitej kawy, dobrej orkiestry i miłego nastroju, ale znaną również jako źródło zakupu doskonałych wyrobów cukierniczych. Na specjalną uwagę zasługują wyborne pączki i faworki tej firmy, specjalnie aktualne w okresie karnawału, jako reprezentacyjny przysmak bufetu na każdej zabawie tanecznej i niezbędne urozmaicenie każdego przyjęcia” [1].
Pudełko z nazwą tej cukierni udekorowane jest tłoczonym papierem ozdobnym. Przedstawia kobietę w szacie o kroju kimona, z szerokimi rękawami. W tle widać białą, owalną udekorowaną ramę, może lustra? Młoda pani ma upiętą wysoko fryzurę z kręconych włosów. Delikatnie, zachęcająco się uśmiecha. Patrzy na potencjalnego „wyjadacza” słodkości, ale w żadnym wypadku w sposób karcący za łakomstwo. W prawej dłoni trzyma opuszczoną gałąź kwitnącej wiśni. Kusząco i elegancko.
Jest jeszcze drugie pudełko. Kompozycja przedstawia młodą damę na huśtawce z kwiatowymi girlandami. Ale nie jak u Fragonarda, gdzie scena na huśtawce pozwalała na wypatrzenie w rokokowych fałdach sukni frywolnych cielesności (łydki). Tu dama jest w stylu art déco. Modna, krótka fryzura i suknia spływająca ostro zakończonymi falbanami. Szyk i chłodna elegancja. Niestety, nie jest znany dokładnie producent pudełka i słodkości.
Niech więc ten podobno najbardziej przygnębiający poniedziałek roku stanie się pretekstem do poszukania samouzdrowienia humoru. Może bujanie na huśtawce, może „zabujanie”, jak kiedyś opisywano stan zakochania, a może wystarczy szybki strzał endorfin czekoladowych, dla „Szeherezad smakoszostwa” jak w reklamie warszawskiej czekolady Plutos. Warto wybrać efektowne pudełko na pamiątkę. Być może stanie się początkiem nowej opowieści.
[1] Źródło: https://teatrnn.pl/leksykon/artykuly/poemat-o-miescie-lublinie-krakowskie-przedmiescie/
Podpisy:
- Pudełko po słodyczach „Zjednoczeni Cukiernicy Warszawscy”, Lublin, lata 20. XX wieku; karton, papier ozdobny, brokat, nr inw. MPK/V/752
- Pudełko po słodyczach, lata 20. XX wieku; karton, papier ozdobny, nr inw. MPK/V/753
- Pocztówka z widokiem Lublina. Budynek Kasy Przemysłowców Lubelskich przy Krakowskim Przedmieściu 56 (dzisiejszy Grand Hotel Lublinianka), fot.fotopolska.eu [w:]//kurierlubelski.pl/przedwojenne-restauracje-i-kawiarnie-lublina-zapraszamy-na-wirtualny-spacer-po-archiwalnej-mapie-kulinarnej-miasta/ga/c3-15600201
- Rachunek wystawiony dla hrabiego Konstantego Zamoyskiego za towary zakupione w lubartowskim Składzie win, towarów kolonialnych i Głównym składzie wyrobów tytoniowych i piśmiennych J. Nazarewicza, z dnia 15 grudnia 1916 roku. Archiwum Państwowe w Lublinie
- Mały Salon w pałacu kozłowieckim, stan obecny
- Sypialnia Hrabiny w pałacu kozłowieckim, stan obecny
2. Pudełko po słodyczach, lata 20. XX wieku; karton, papier ozdobny, nr inw. MPK/V/753
3. Pocztówka z widokiem Lublina. Budynek Kasy Przemysłowców Lubelskich przy Krakowskim Przedmieściu 56 (dzisiejszy Grand Hotel Lublinianka), fot.fotopolska.eu [w:]//kurierlubelski.pl/przedwojenne-restauracje-i-kawiarnie-lublina-zapraszamy-na-wirtualny-spacer-po-archiwalnej-mapie-kulinarnej-miasta/ga/c3-15600201
4. Rachunek wystawiony dla hrabiego Konstantego Zamoyskiego za towary zakupione w lubartowskim Składzie win, towarów kolonialnych i Głównym składzie wyrobów tytoniowych i piśmiennych J. Nazarewicza, z dnia 15 grudnia 1916 roku. Archiwum Państwowe w Lublinie
5. Mały Salon w pałacu kozłowieckim, stan obecny
6. Sypialnia Hrabiny w pałacu kozłowieckim, stan obecny
1. Pudełko po słodyczach „Zjednoczeni Cukiernicy Warszawscy”, Lublin, lata 20. XX wieku; karton, papier ozdobny, brokat, nr inw. MPK/V/752
1. Pudełko po słodyczach (fragment) „Zjednoczeni Cukiernicy Warszawscy”, Lublin, lata 20. XX wieku; karton, papier ozdobny, brokat, nr inw. MPK/V/752